Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Sat
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydzia! XD Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 14:35, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Życie dzisiejszych Wampirów jest jednak bardziej fascynujące niż myślałem. Schowany w cieniu przyglądałem się ich walce ze smokami, zajadając się pysznymi lodami truskawkowymi. Cóż za smak... Jakie one słodkie! Nagle prawie spaliłem się ze wstydu, zdając sobie sprawę, że moje oczy w tej chwili pełnej rozkoszy zapewne wyglądały tak - " ^_^ " . Dobrze, że mnie nikt nie widzi... No nic. Zjem do końca pysznego rożka i może wtrącę się do walki. Póki co radzą sobie świetnie. Fajnie prezentuje się romans tej całej Karin ze smokiem Kaelem. Ciekawe czy już odkryła, że jest półwilkołakiem? Może na razie nie będę jej uświadamiać... Zobaczy się później... Muszę spotkać się z Maxem. Nie chce mi się specjalnie go niańczyć, ale skoro Tatynka poprosiła. Mmmm - ale dobre! Nie, nie... Zachowuję się jak dziecko. Powagi trochę Lordzie Saturasie! Taki stary grzyb z Ciebie a zachwycasz się lodami... Czas chyba się włączyć do walki. Coś jednak mnie mocno zdekoncentrowało... Wydzielało z siebie taki intensywny zapach... Coś mnie wodziło na pokuszenie... Nagle znalazłem ten obiekt.
O! Truskaweczka! ^_^"
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Śro 17:21, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mrok pochłoną ostatnie piętro opuszczonego budynku w którym już się znajdowałam. Podłoga była z drewna już nieco wyniszczona, widziałam miasto bardzo dokładnie ponieważ okno zajmował prawie cała ścianę. W oknie szyby nie było tylko folia zabezpieczająca, którą wiatr trącał jak chciał. Mimo że była już północ miasto tętniło życiem, ulice były nieziemsko oświetlone i wypchane ludźmi. Czułam dziwne uczucie... jak wtedy kiedy dotarła do mnie wieść o śmierci ojca... Nie mogę sobie przypomnieć ich twarzy, są strasznie zamazane, za to pamiętam niańki i moją dalszą rodzinę która zabrała mnie od rodziny. Nie miałam rodzeństwa.
Musiałam się czymś zająć więc postanowiłam powęszyć po klubach gdzie mogłam się czegoś dowiedzieć o organizacji w której znajduje się Saimon. Ubrałam skórzaną kurtkę i spodnie w nich było mi najwygodniej podczas jazdy crossem, jeszcze tylko kask i mogę iść.
Przypomniałam sobie o pewnej spelunie gdzie wampiry spraszały swoje ofiary dla zabawy, znał ją każdy martwy. Opuszczony klub po środku lasu spełniał doskonałe warunki dla nie chcących wpadki. O tej porze na pewno było ich wielu i urządzali sobie krwawe uczty. Dla własnego bezpieczeństwa uzbroiłam się nieco tak na wszelki... Rozejrzałam się po lesie jednak nikogo nie było natomiast już przed budynkiem stała gromadka świeżo upieczonych wampirów. Wymieniłam z nimi spojrzenia wchodząc do środka a to co zobaczyłam na pewno było co najmniej od 18 lat... Bosz... pod moimi stopami byłą podłoga zlepiona już skrzepniętą krwią, cuchnęło zwłokami, ściany były obdrapane z czarnej farby a gdzie nie gdzie krew. Cudownie... Ujrzałam coś co przypominało bar za którym stał pewnie barman tyle, że ten przypominał rzeźnika. Krępej budowy mężczyzna burknął na mnie.
- Czego tu chcesz?? - przybliżył się nieco do mnie... śmierdział stęchlizną...
- Zmieniłeś się... Teraz pytasz... - zaczął się śmiać jak morderca z horroru.
- Przez ciebie nie mam lewego ramienia... Więc wole spytać... - jego wzrok powędrował wzdłuż moich ust.
- Gdybyś wcześniej mówił to co chciałam usłyszeć cieszył byś się jego posiadaniem. Do rzeczy Kronx. Powiedz mi co wiesz o zgarnianiu ludzi do wilkołaków ??
- Czy ja wyglądam jak samobójca...? Co podać?
- Ciepłe i dwie kostki... ale ma być świeże śmieciu... - złapał za kark pijanego małolata i spojrzał na mnie pytająco...
- Wygląda na młodego... niech ci będzie...
- Młody świeży to prawie to samo... - zawiesił go na hak gardłem, po czym złapał za szklankę i poczekał jak z chłopaka zsączy się krew. Wisząc na tym haku miał drgawki przedśmiertne na co Kronx zdjął go z niego i napełnił do końca naczynie za nim ten zmarł.
- No jeszcze dwie kostki lodu dla ciebie.
- Więc zaczniesz gadać czy dopiero jak wypiję i będę silniejsza i mniej delikatna...
- Powiem tyle ile wiem.
- To mów... - sączyłam krew powoli.
- To grubsza sprawa ogólnie, te futrzaki planują najazd na nację do końca nie wiem czy przeciwko nam czy ludziom na jedno wychodzi bo bez ludzi nie ma banków. Chcą zdominować nas albo coś w tym rodzaju...
- Aż się wierzyć nie chce...
- Najwięcej porwano młodych mężczyzn więc szykują armie.
- A może słyszałeś coś o tym gdzie można ich znaleźć ?
- Ciężko wytropić sukinsynów, ale ponoć zamieszkują tereny leśne gdzieś bardziej na północy.
- Dzięki za pomoc...
- Niech cie szlag ! nie wiesz tego ode mnie rozumiesz...?
- Rozumiem za dobrze.
Teraz kiedy mniej więcej wiem gdzie się kierować muszę zebrać potrzebne materiały. Nie interesuje mnie to co one knują mają prawo do zemsty, ponieważ zostały zepchnięte i znieważone, jednakże nie pozwolę im zbezcześcić mojej obietnicy.
Wróciłam do kryjówki i czułam to głupie uczucie pustki... Pobyt z Bloom, Olivią Samanthą i... Kaelem... jakoś ją wypełniał... Znowu żyję samotnie z dala od wszystkiego i dla wszystkiego, więc niech na razie tak pozostanie. Czuję nadal jego obecność... dotyk... wzrok... oraz to że odbył walkę... Szargają mną wyrzuty sumienia za tamto zdarzenie, obawiam się najbardziej snu.... Więc obejdę się bez niego przez jakiś czas.
Targają mną prze różne myśli dotyczące tego co się dzieje z Saimonem, kim tak naprawdę jest mój właściciel, chociaż nie wiem czy wolałabym znać tą prawdę... Zaczęłabym jeszcze bardziej uciekać i bać się że mnie znajdzie i przywiąże do siebie jako niewolnice... Czuje ten dyskomfort każdego dnia... że będzie próbował mnie znaleźć, odizolować, posiadać... To silniejsze uczucie to jedyna rzecz której się boje i osoba przed którą uciekam...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 19:36, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Walka rozgorzała na dobre. Ja obrałem sobie główny cel: Xaviera. Rzuciłem się na niego i wypchnąłem na ulice. Przejeżdzajace samochody omal nas nie uderzyły. Zaatakowałem mego rywala mieczem. Ten przyblokował atak reką.
- Skoro tak to zagramy inaczej!- Krzyknąłem!- Wejście smoka!
- Czy Bruce Lee to twój idol?
Oboje zmieniliśmy się w lewitany. Ja byłem złoty a on czarny. Jego ogromne czerwone ślepia pałały nienawiścią. Natarłem na niego i wbiłem kły w jego ciało. Xavier zamachnął się swoim ogonem i uderzył mnie. Walnałem o pobliski na szceście opuszczony budynek.
- O nie kurwa.. Tak to nie bedzie..
Zionąłem ogniem. Blękitne płomienie otoczyły czarnego lewitana. Smok jednak używając swej mocy rozpostarł barierę wokół siebie. Niech cię szlag Xavier
Zbliżyłem się do niego i skoncentrwoałem swą energię.
- Potęgo ciemności, Królowie potępienia. Wzywam Was o to abyście swą mocą przeszyli me ciało. Modlitwę te niosę przeciwko mym wrogom. Niechaj rozszarpią ich szpony demona! Niechaj zagłada w nich życie pokona! Dark Claw!
Otworzyłem paszcze a zniej wypłynęły Pociski...Insekty energetyczne o niezwykłej mocy. Trafiły w niego przebijajac sie przez zaporę. Kilka z nich okalezyło jego kończyny a jedna z nich trafiła go w oko.
- Aaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!- Wrzasnął i wrócił do zwykłej postaci.
Ja również przybrałem ludzka postać. Xavier powstał. Lekko kulał i nie widział na jedno oko. Jej zapach roznosił się dośc intensywnie. Wszyscy wyszli aby zobaczyć co sie stało. Zagapiłem się na swoich przyjaciół a Xavier wykorzsyatł ten moment i natarł na mnie. Miał miecz. Czarno-srebrny z wyrytym czarnym smokiem. Upadłem robiąc unik. Odsunałem się i wyjąłem miecz. Nasze ostrza starły się. Najpierw pzrewarzał Xavier. Cios za ciosem spychał mnie pod ściane. W pewnym momencie nie wytrzymałem. Odepchnąłem go.
- Aaaa!! Kse!- krzyknąłem.
- O kurwa Japoński!- Odparł z ironią.
- Zamknij sie!
Wybiłem mu miecz z ręki i powaliłem go kopnięciem. Jego twarz zalała się krwią. Nie widział właściwie nic. Moi przyjaciele pod wpływem intensywnego zpachu czarwonej cieczy ledwo sie hamowali. Kiedy Bloom i jej brat chcieli ruszyć podniosłem rękę, aby przestali. Nie wiem jak to się stało ale usłuchali jak potulne baranki. Przystawiłem mu sotzre meicza do gardła.
- Nie jesteś wstanie teraz walczyć. Nie atakuje bezbronnych.
- Tfu.- Plunął krwią.- Jesteś głupi... Son Goku-San.
- Sam jesteś małpi król debilu. A teraz spierdalaj!
Xavier wstał otarł twarz z krwi sięgnął po miecz. i zniknał w mroku.
- Brawo, brawo Kaelu. Nie sądziłem że jesteś taki honorowy.- Pwoiedział Adam.
- Samuro-San wiele mnie nauczył.- Po tych słowach po raz pierwszy od dłuższego czasu uroniłem łzę.- Muszę pomścić jego śmierc.
- Pomożemy ci.
- Nie... Każdy z nas ma swoje prywatne wojny. Łączy nas tylko jedna sprawa pomijajac oczywiście przyjaźń. Ruszajcie dalej. Kiedy Qwadi wróci do życia dołączę do was. Jednak teraz mam do pokonania smoki i... Argh!!!!
Padłem na ziemie. Nie wiem co się działao. Czułem jkby moje ciało się trzęsło. Usłyszałem głos. To głos smoka. Ruszaj Kaelu.. Podążaj za mymi wskazówkami. Ruszaj do Gercji... Tam dostaniesz pozostałe wskazówki...Odnajdź tam Dianę...Amazonkę.
- Muszę lecieć...do Grecji...Och...- Wybelkotałem i zemdlałem.
Nie wiem dlaczego wizje smoków musiały się odbywać w ten sposób, ale przynajmniej widząc te obrazy wiedziałem dokąd mam się udać. Mam tylko nadzieję, że ktoś z moich przyjaciół mi pomoże dostać się do Grecji...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez KaelX dnia Śro 19:39, 24 Lut 2010, w całości zmieniany 1 raz
|
|
Powrót do góry |
|
|
Qwadi
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 19:40, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Po wchłonięciu całych mocy pana piekieł, postanowiłem wysłać istotę, proroka, która napełni umysły tych co mnie sprowadzą na świat. Mimo całej mocy nie mogłem sam wrócić, potrzebowałem kogoś po drugiej stronie.
Skupiłem się na chwilę i z samej myśli stworzyłem cień, wysłannika którego pchnąłem jedną myślą do świata żywych.
- Idź, idź mój sługo prosto do Bloom powiedz jej POWIEDZ !!
- taaaaaak Panie ...
Cień wyruszył w kierunku Bloom odnalazł ją i zaczekał aż zostanie sama by przekazać jej tajemnice w jaki sposób przywrócić swego Pana do tego świata.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sat
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydzia! XD Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 20:23, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
I po rożku... Czas teraz rozeznać się w sytuacji! Hmm... Nic niespodziewanego. Pełno trupów. No udało się bez mojej ingerencji! Wspaniale. Teraz czas zacząć robić "cokolwiek". Heh... Wypadałoby chociaż zainteresować się sprawą. Hmmm... Do Grecji. No dobrze. Chce być w Grecji to niech i się znajdzie. Ukryty w cieniu zbliżyłem się do leżącego na ziemi Kaela. Pochyliłem się nad nim i stwierdziłem, że nie wygląda za dobrze. Wszedłem do jego wnętrza. Przepraszam Kaelu, że to robię, ale muszę sprawdzić czy nie doznałeś uszczerbku na umyśle czy też duszy... Wszystko w porządku. Wspaniale! Zatrzymałem czas i wyłoniłem się z mroku pod postacią młodej i urokliwej dziewczyny. Spojrzałem w kałużę. No no! Śliczne rude włoski, fajny biust... Gdyby ta ślicznotka nie była mną pewnie bym ją sobie "poobracał". Puściłem sobie oczko po czym przystąpiłem do leczenia Kaela. Musiałem zmienić postać żeby w razie czego nikt mnie nie poznał chociażby z książek od historii czy też licznych portretów w wampirzych rezydencjach... Kael świeży i pachnący! Pozostawiając czas ciągle w unieruchomieniu czekałem aż się zbudzi. Zabrałem się za kolejną porcję lodów truskawkowych... Mmmm! Pyszności. Nawet nie zauważyłem kiedy się obudził! Ale wtopa... ^.^" Ciągle zajęty rożkiem spytałem się tylko pełen zachwytu nad truskawkami - To co Kael? Przenieść Cię do Grecji?
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Śro 20:49, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Minął już dzień poruszam się dość szybko, dlatego bo robię krótkie przerwy, na razie znajduje się w Birmingham a do mojego celu jeszcze daleko. Zatrzymałam się w pobliskim motelu przy stacji. Nawet nieźle wygląda natomiast po ulicach chodzą sami ludzie. Nie słyszałam o takich jak ja w tych stronach, ale wyczuwam ich obecność choć daleko ode mnie. Nie zmrużę oka dzisiejszej nocy, dlatego to odpowiedni czas aby rozejrzeć się po mieście. Zamykając drzwi pokoju poczułam czyjś wzrok na sobie, odwróciłam się a za mną stała starsza kobieta ślepa na jedno oko.
- Wiem czym jesteś... - minę miała nienawistną i pełną zmarszczek.
- Tak? - wyczuła mnie jakby miała już nie raz do czynienia z takim dziwolągiem.
- Twoje oczy i skóra to zdradza... - zmierzyła mnie starucha od góry do dołu...
- Mogłabyś być moją prawnuczką... a mimo to masz więcej zmarszczek niż lat... wiem że miałaś z nami jakiś kontakt. - kobieta uśmiechnęła się pewna siebie.
- Powiadasz? Masz rację widziałam nawet likanów właściwie porwali mi wnuczka...
- Byli tu...
- Tak
- Jest szansa... Wiesz w jakim kierunku zmierzali może...?
- Szansa na co...? Chcesz ocalić mojego wnuczka...? - spojrzała na mnie z politowaniem... - nawet jeśli to zrobisz to już on nie będzie sobą...
- Powiesz mi w końcu w jakim kierunku poszli... - niecierpliwiła mnie ta stara baba...
- hmmmm...
- No??
- hmmmmm...eee....
- No mów!
- Nie pamiętam... jestem stara...
- Marnuje na ciebie tylko czas starucho zejdź mi z oczu...!
Starucha śmiała się w niebo głosy myślałam że ogłuchnę... Co za furiatka a ja zamiast być bliżej zmarnowałam czas...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 21:01, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Wiedziałem już gdzie mam się udać. Portowe miasteczko o pólnocy. Tam dostanę dalesze instrukcje. Wybudziłem się. i usłyszałem pytanie.
- To co Kael. Przenieść cie do Grecji?
- Że co?
Zerwałem się. Wszyscy wokoło stali nieruchomo. Zmierzyłem wzrokiem tajemniczą dziewczynę.
- O cholera! A ty kto? Narzeczona Koperfielda?
- Ja?- Dziewczyna zachichotała.- No ja tego... hihi
- No dobra bejbe koniec tych gierek jak to zrobiłaś?
- No wiesz David pokazał mi kilka sztuczek.
- Tak...A mnie piec razy wyslał na ksiezyc.
- Powaga? I jak było?
- Eeee... Whatever Więc mówisz, że mozesz mnie pzrenieść do Grecji?
- A i owszem.- Dziewczyna podeszła a jej piersi bardziej się wydeły.
- Piegi... Hmm A Mr. Lova lova lova. Ok. A jak Cię zwą?
- Mnie.. Luci.
Spojrzałem dookoła. Wszystko stało. Jak spojrzałem na Luci to faktycznie wszystko stało. Zacząłem sie drapać po głowie i powiedziałem.
- Eee.. No dobra. Więc jesteś wie... Lubisz serial Winx?
- Tak osobiscie uwielbiam.- Odparła z uśmiechem.
Zaraz...Co ja wygaduje? Tu chyba działają jakieś silne czary... Komedia.. O nie... A może...
- No dobrze kwia...Znaczy płomyczku. Krótka piłka z mojej strony.- Spojrzałem jak lód truskawkoy rozpływa się w jej dłoni. Zlizała ściegajaca masę. Potrząsnąłem głową.- Ok przejdźmy do łóż...- Kurwa język mi się plącze. Co w niej jest?- Przenieś mnie do Grecji. Bardzo mi się spieszy.
-Wpożądku.- Polizała loda i machnęła ręką.
Znalzłem się w Grecji. Rozejzrałem sie w około. Cholera świeciło słońce. Moment. Nic mi nie jest? Nie spaliłem się. Nie zjaralem?
- Huuuura!!!- Wyskoczyłem w górę i zaczałem klaskać w ręce.
Kiedy wyladowałem na chdodniku zobaczyłem wiel osób gapiacych się na mnie jak na idiotę. Oj chyba mnie poniosło. Dotarło do mnie, że po tym jak stałem się smokiem moge funkcjonować również w dzień.
- To co idziem na loda?- Usłyszałem kobiecy głos.
- Zaiks!- Podskoczyłem w górę,
- A ty co tu robisz?
- A nic tak tylko.- Obierała banana poczym wsadziła go do ust.
- wybacz Luci ale ja... -Pomyślałem chwilę i rozejrzałem się.
Hotel. Toaleta!
- Wybacz Luci, ale muszę skoczyć do kibelka.- Powiedziałem zarzenowany.
-Oczywiście, że musisz. A niechcesz inaczej rozwiażać tego problemu?-Zapytała zerkajac na wybrzuszenie na spodniach.
- Eee... Może innym razem to ten no... Saionara!
Dałem dyla do pobliskiego hotelu i wapdlem do kibla. Zrobiłem co czułem, ze musiałem zrobić. Umyłem rączki. I... Postanowiłem wynajać pokój w tym hotelu i zaczekać tutaj aż nadejdzie pora spotkania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sat
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydzia! XD Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 21:20, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ten Kael jest naprawdę zabawny. Wampiry strasznie przypominają ludzi. Może nawet wyszło im to na dobre. Powinienem w sumie wracać do Bloom! No to chyba ja się już z nim pożegnam...
Podskakując z kwiatkiem i rożkiem w ręku pobiegłem do pokoju Kaela. Siedział na łóżku plecami do drzwi gapiąc się w okno. Po cichutku wszedłem do pokoju zakradając się od tyłu...
- Buuu! - krzyknąłem wyskakując mu zza pleców.
- Cholera jasna! - wrzasnął podskakując prawie pod sam sufit.
Teraz to i ja się wystraszyłem i krzycząc cofnąłem się do tyłu. Nogi zaplątały mi się w wykładzinę i potknąłem się przewracając się na plecy w okraku... Kwiatek wypadł mi z ręki. A rożek...? Leżał na podłodze rozciapciany... TYLKO NIE ROŻEK! Spojrzałem pełen wyrzutu na zdezorientowanego Kaela i na loda. Łzy popłynęły mi mimowolnie... Jeszcze nie przeżyłem takiego dramatu od wyjścia z grobowca!
Pozbierałem się i uklęknąłem pochylony tyłem do Kaela. Miniówka odkrywała większość pod nią, ale zbytnio się tym nie przejąłem... Ciągle płacząc starałem się pozbierać rożek i kwiatka... W końcu go pozbierałem do wafelka. To nic, że ubrudziłem sobie całą białą koszulę. Mam już całego rożka! Odwróciłem się do Kaela ciągle klęcząc i pełen zadowolenia wsadziłem do ust truskaweczkę i ssając ją delektowałem się nią przez chwilę po czym wstałem wyciągając do niego rękę z połamanym kwiatkiem.
- To na pożegnanie!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Śro 21:40, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Co to do cholery miało być? Moja głowa...Ała bolało. Walnąłem łbem o pieprzony sufit.
To robiło się męczące. Martha...Bonie...Karin...Lucy?...Kto następny...?
A mniejsza oto. Najbardziej ciekawi mnie to po jaka choinkę mam się spotkać z amazonką na dodatek Dianą. Ta zbierzność kojarzy mi się z jednym. Jak mi zaproponuje wyjazd na Temiskere to powiem jej żeby pozdrowiła ode mnie gacka. Heh. Diana... Niech no zgadnę wysoka brunetka i ksiezniczka Amazonek. Założę się o truskawkowego rożka, ze mam racje.
Pomimo, że nie czułem się zmęczony. Poszedłem spać. Zaczął się sen.
Birmingham. Co do cholery? Zaraz czyimi oczami jestem. Widzę jakąś babkę. Chwila... Czy to nie dziwne... Zaraz poznaję ten głos. To Karin. Likanie? Szuka wilkołaków. Ciekawe... Co mówią jej myśli... Nie. choćbym nie wiem jaka to bymiała być pokusa nie zagłębię się w jej umysł. Jeśli ma jakąś misję niech spada. Chwila... To pzreciez my. Znowu.. Ten obraz mocno działa na jej osrodek przyjemności.. Jakie to fajne uczucie czuć to samo co ona. Chwila... To pejcz!? Czy ona mnie walnęla na wyro? Ułaaa jak dobrze. Ale co ona z Tym pejczem.. Nie..... Ał ał ał ał ał ała!!! Zaraz kolejna wizja. Las. Siedzi pod drzewem. Krew na rękach? Co jest? Co to za facet? Chwila... Ta twarz... Skąd ja ją znam... Co to za wampir? Czyzby to on ją pzremienił? Nie miałem sie zagłębiać w jej wspomnienia ale to nie mozliwe... Dlaczego jesteśmy w ten sposób połączeni? Co sie dzieje?
Obudziłem się. Ała. Nieźle boli mnie tyłek. To przez ten pejcz. Aż taki realizm? Cholera. Było wpółdodwunastej. Pora ruszać!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Śro 23:07, 24 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Kiedy biegliśmy do Kaela aby mu pomóc jakaś tajemnicza siła mnie zatrzymała.
- coś nie tak -spytała się Kumiko
- nie nic idźcie beze mnie muszę coś zrobić
- dobrze tylko dołącz jak najprędzej siora - Sai podszedł do mnie i pocałował staliśmy tak przez prawie 3 min ...
Sai , Shin i Kumiko ruszyli w stronę Kaela ,, Kuźwa gdzie ta Karin jak jest potrzebna tylko ona mnie zrozumie '' Skierowałam się na przystań a raczej ktoś mną kierował.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Czw 11:16, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Port w greckim miasteczku. Było ciemno jak w dupie u murzyna. Złote gwiazdy migały na greckim niebie. Stałem między drewnianymi skrzyniami. Ktoś już tam był.
- Wielki Kael punktualny jak zwykle.-Odezwał się kobiecy głos.
-Diana?
- A kogo się spodziewałeś? Zająca wielkanocnego?
Podszedłem do dziewczyny. Brunetka ciemnozielone oczy. Czerwone wydatne usta i jasna cera. Była ubrana w czerwoną zbroję z biała gwiazdą i złotym pasem. Na nadgarstkach miala srebrne.. usztywniacze czy coś w ten deseń.
- Diana ksieżniczka Amazonek.. Pozdrów ode mnie Batmana.
- Kogo?
- Nieważne. Przyszedłem tutaj po kolejne wskazówki.
- W takim razie musisz iśc ze mną. - Wskazała mi mała łódź.- Popłyniemy na nasza wyspę.
- Temiskerę?
- Sporo wiesz.- Odparła zaskoczona.
- Odrobiłem lekcje. Ale z tego co wiem mężczyzna nie wolno przebywać na wyspie.
- Tak to prawda. Sa jednak pewne wyjatki. Wybrańcy maja pewne przywileje.
- Przywileje tak?- Spytałem podchodząc blizej.
Diana chwyciła mnie za rekę i przerzuciła na pokład lodzi. Kilka sekund później sama tam wskoczyła.
- Ała! Za co?
- Nie lubię kiedy ktoś tak mnie mierzy wzrokiem.
- Eeee...
- Dobra teraz wiosłuj!
- Eeee...- Chwyciłem za wiosła i popłynęliśmy.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Czw 17:03, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Minęło piętnaście minut. Nie miałem pojęcia jak długo sie płynie na Temiskerę. Nagle Diana wyjęła jakieś urządzenie. Wyglądało mi na pilota. Wcisnęła jakiś guzik i po chwili jakby znikąd wyłoniła sie ogromna tropikalna wyspa. Dobilismy do brzegu. Wyskoczyliśmy z łodzi na plażę.
- Witaj na Temiskerze.- Powiedziała Diana.
- Całkiem tu przyjemnie.
Z naprzeciwka kłaniały nam się liściste drzewa. Weszliśmy wgłąb dżungli. Rozglądałem się uważnie.
- Nie obawiaj się. Temiskere chronią bogowie.
- Wiem... Jednak przywykłem do tego, aby być ostrożnym.
- To ci się chwali wojowniku.
Zablokowałem niespodziewany atak. Amazonka chciała uderzyć mnie pięścią w twarz. Zatrzymałem jej pięść w swojej dłoni. Amazonka podniosła drugą dłon w gorę a zza drzew wyłoniło się kilka ponętnych wojowniczek. Diana dobyła miecza.
- O co chodzi?- Spytałem.
- Nie gadaj tylko walcz.
Diana ruszyła na mnie z mieczem. Ja wyjąłem swój i zamachnałęm się, Ostrza naszych broni ścierały sie co chwilę. Cios za ciosem. Nasze twarze były teraz blisko siebie a na skórze czuliśmy chłodny dotyk metalu.
- Posmakuj ostrza Aresa.
- Bóg wojny...Ale on przecież...- Spojrzałem po chwili w oczy Amazonki. - O cholera!
Odepchnąłem ją. Zacząłem szybko machać jak szalony. Amazonka z ledwością mogła odparowywac ruchy. Poczułem, ze otaczające nas wojowniczki celują do mnie z łuków. Zstanawiałem się co mam zrobić. Wtem znów przyszła mi z pomocą intuicja. Amazonki były opentane. Wypowiedziałem więc inkantacę która zaistniałą w mym usmyśle.
- Potężna mocy czystości. Niechaj zło drzemiące w sercach mych wrogów wygaśnie. Przywróć im własne dusze nim znikną bezpowrotnie otchłani zła. Wyzwól ich z pod mocy nieczystych, które niewolą jaźnie niewinnych. Zabij przekleństwo paczące ich zmysły! Angel eye!
Poczułem jak przepełnia mnie moc. Nademną pojawiło się ogromne błękitne oko. Z którego wypłynał promień pochłaniajacy większa częśc wyspy. Kiedy światło zgasło a oko zniknęło. Diana i reszta Amazonek były zakłopotane.
- Co się stało? Nic nie pamietam.
- Zostałyście opentane. Negatywna moc miecza została zneutralizowana.
Diana spojrzała na miecz, który obrócił się w pył. Diana rozejrzała sie zdezorientowana.
- Ale...Zaraz, wiem kim jesteś. Jesteś tym wampiro-smokiem.
- Istotnie. zostałem tutaj wezwany.
- Tak. ktoś przeją nad nami kontrolę. A ty miałeś tu przybyć po smoczą zbroją.
- Zbroję?
- Tak.. Tylko, ze tą zbroję przejął..
- Ares Diano. To Ares.
- Skad wiesz!?- Spytały się chórem Amazonki.
- Bo opętała was jego moc. Jego miecz był źrodłem spaczenia. Muszę zdobyć zbroję!
- Ares ją ma...- Powiedziała Diana.
- Nie dziwi mnie to. Gdzie go znajdę?
- W pałacu Kaelu. W pałacu.
- Ruszajmy więc!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Qwadi
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Czw 19:52, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Bloom stała a Cień widoczny tylko dla niej przemówił
- Witaj Bloom, przybywam od Prastarego ! musicie podążyć do Brazylii w Amazońskiej dżungli jest sarkofag, w nim jest ołtarz poświęcony Panu Piekieł, musicie użyć skroli przy tym ołtarzu a dokonacie przepowiedni, TERAZ IDŹ CÓRO NOCY !
Cień zniknął równie szybko jak się pojawił, nie pozwalając Bloom na żadne pytania.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Czw 21:10, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zamek jakim była siedziba Amazonek prezentował się calkiem nieźle. Byłem pod wrażeniem. Marmur zawsze budził mój podziw. Białe niczym nieskalane ściany. Coś przepięknego. Wraz z Amazonkami i Dianą przemieszczaliśmy się ukradkiem pod osłona nocy. Część Amazonek cały czas była pod urokiem Aresa. Z tego co się orientowałem nie był on przyjemnym bogiem. Często kłócił się z Ateną. Szlag by to trafił. Hades.. Ares...Którego z bogów greckich czy innych przyjdzie mi jeszcze spotkac. Tak jak zaplanowaliśmy z Amazonkami byłem przez nie niesiony jako więzień udawałem nieprzytomnego. Znaleźliśmy się przed wejsciem do Sali Tronowej Aresa. Przed wejściem stały dwie wojowniczki. Wyczuwałem ich obecność.
- Witaj siostro.- Powiedziała Diana.
- Witaj ksieżniczko.
- Przyprowadziłyśmy Wielkiemu Aresowi Avatara Smoka na Ziemi. Chcemy aby to on dokonał dzieła.
- Proszę wejdźcie.
Wielkie złote wrota otworzyły się przed nami. Na przeciwko nas stał tron a na nim siedział Ares. Odziany w zbroję. Zbroja wyglądała jak skóra smoka. Chełm był łbem smoka. Sukinsyn... Wokół stały kolumny podtrzymujące sufit. Stanęliśmy tuż przy tronie Aresa.
- O potężny. Oto jest smok. Zgładź go.
- Ach.. Nareszcie.- Podszedł do mnie i chwycił dłonią mą twarz.
Ares był Blondynem o pustych oczach bez jakiegokolwiek wyrazu. Jednym słowem... był idiotą.
- Kael... Potężny książę nie dał rady grupie kobiet. Cóż za poniżenie.
- Diano. Cieszę się , że mnie nie zawiodłaś.
Diana wyskoczyła i kopnęła Aresa z półobrotu. Bóg zaskoczony padł na posadzkę.
- O kurde.. Kobieta mnie bije...
- Hahaha.- Zaśmiałem się.- Nie doceniłeś nas Aresie.
- Ty kretynie! To ty mnie nie doceniasz!
Ares zamachnął sie reką a z jego dłoni wystzrelił czerwony promień. Uniosłem sie w powietrze poczym poczułem ból i upadlem. Zacząłem się podnosić. Ares ruszył na mnie. Amazonki ruszyły na niego. Diana podbiegła i pomogła mi wstać.
- Dzięki...Nie musiałaś.
- Nie unoś sie teraz męską dumą Kaelu... Nie pora na to.
- Mniejsza o to. Trzeba powstrzymać Aresa...
- To wszystko przez jedna z naszych sióstr.
- Wiem. Zakochała sie w tym idiocie i go uwolniła.
- Ja... Skąd wiedziałeś?
- Wiem więcej niż sobie wyobrażasz. Skąd on wziął zbroję smoka i na co mu ona?
- To długa historia ale starczy powiedzieć, że Ares chce posiąść moc smoka.
- Ten głupiec nie zdaje sobie sprawy z siły tego rodzaju magii. Hades go nie uprzedzał?
- Hades? Co on ma..
- Nieważne. Pora przejśc do rzeczy!
Dobyłem miecza i ruszyłem na walkę z greckim bóstwem. Zrobił unik. Trzeba przyznać, ze był całkiem niezły w te klocki. Zacząłem wywijać swoim mieczykiem Machnąłem raz i drugi. Ares zaczął sie cofać. W pewnym momencie wyskoczył w górę. Ja zamachnąłem się i również wyskoczyłem. Miecz trafił w jego ramię. Trysnęła krew.
- Ty diable!- Warknął.
- Oddawaj mi zbroję.
Zeskoczyliśmy na ziemię. Ares trzymał się za ramię. Zapach jego krwi był niezwykły. Głęboki i majacy w sobie siłę. Skosztowałem kilka kropel ze swego miecza. Poczułem, że mój puls przyspiesza. Znałem już jego plany. I wiedziałem też, że chociaż jest bogiem nie jest nieśmiertelny. Mimo to jego krew dawała mi niezwykła siłę. Ares spojrzał na mnie z lekką obawą. Nagle rozległ się głos.
- Aresie! Wzgardziłeś mną i moją wolą ponownie! Ja Zeus i inni bogowie Olimpu są wściekli! Zasłużyłeś na karę! Ruszaj Kaelu! Zbroja należy do ciebie!
Nie czekając ruszyłem w stronę Aresa. Bóg był całkowice sparaliżowany. Chyba powstrzymywali go inni bogowie. Wbiłem się w jego odsłonietą szyję. Z każdym łykiem czułem jak słabnie. Z każda kroplą był bliżej śmierci. Jego ciało zaczynało się wysuszać. W kilka chwil zbroja smoka pozostała pusta. Ciało boga zniknęło a jego krew została wchłonieta przez mój organizm. Greccy panowie Olimpu czuwali nad tym procesem. Wytarłem krew ściekajaca z mych ust.
- Gratulujemy ci Kaelu. Jesteś godzień zbroi smoka. Odtąd Pan Hadesu będzie ci sprzyjał a imię jego Qwadi Pradawny. Tak Kaelu. Teraz Ty staniesz się prawą ręką boga piekieł. Idź wraz z Dianą a Twoi wrogowi zostaną unicestwieni.
A więc Qwadi zastąpił Hadesa. A to oznacza, że ma Maximiliena w garści. Świetnie!
- A więc niech się tak stanie! W imię Pana Hadesu! W imię Qwadiego pradawnego!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Sat
Człowiek
Dołączył: 16 Lut 2010
Posty: 18
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydzia! XD Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Czw 21:55, 25 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Watykan. Bleeee... Nie lubię tego państwa! Hihi... Pamiętam, jak kiedyś usilnie mnie i Maxa ścigało... W sumie i doścignęło. No cóż... Nigdy bym nie pomyślał, że Max stanie na jego czele! De Kvatch klęczał przed ołtarzem. Modlił się gorliwie. Nie był sam. Niech no się im przyjrzę...
NIE WIERZĘ!
Wampiry i lykanie... Święta Inkwizycja i wiedźmy... Wszyscy razem...? Stoją ramię w ramię i się nie zarzynają?! Fascynujące... Podszedłem bliżej pewnym krokiem stukając obcasami o marmurową posadzkę. Oczy wszystkich skupiły się bojowo na mej pięknej osobie ( ). Maximilien wstał i na drżących nogach podszedł kilka kroków. Cóż za widok... Był stary, pomarszczony, schorowany i ledwo trzymał się w pozycji stojącej!
- Max... Co się stało? - zapytałem lekko przerażony.
- Hades... - wycharpał... - Hades to Qwadi... Świat jest zgubiony Lordzie... - wiedziałem, że mnie pozna. Nie utracił jeszcze resztek zmysłów i mocy.
- Przyszłam Cię przenieść w bezpieczne miejsce. Tatyna mnie o to poprosiła. Nie miałam zamiaru Cię niańczyć, ale teraz widzę, co miała na myśli...
- Jestem już zwykłym śmiertelnym starcem - odparł. Utracił swą wampirzą moc! Utracił nieśmiertelność!
- Przykro mi.. - tylko tyle mogłem powiedzieć.
- Niech nie będzie. Jestem dumny będąc człowiekiem. Po tylu stuleciach, w końcu zrozumiałem, jak ważne jest umieć kochać, wybaczać... Czuć... - rozejrzał się z uśmiechem po zebranych tu przedstawicielach wielu wrogich sobie nacji. To faktycznie niezwykłe... Oni jednak... Potrafią razem żyć!
- To zaprawdę niesamowite Max, ale musimy ruszać. Qwadi wkrótce się zbudzi, a ja ratować Ci dupska nie będę...
- Uważaj na słowa! - warknął jeden z wilkołaków. Max niosąc mu serdeczny uśmiech natychmiast go uspokoił.
- Phi! - prychnąłem. - Gdyby nie Tatyna, nigdy by mnie tu nie było... A teraz ruszamy!
- Nie. - powiedział stanowczo Max. - Nigdzie się stąd nie ruszam. Wiem, że jestem już teraz tylko słabym starcem, ale nie opuszczę mych ukochanych! Będę walczył wraz z nimi o ten świat... - wysapał po czym przewrócił się jak kłoda. Jeden z Inkwizytorów natychmiast zaczął pomagać mu wstawać.
- Właśnie widzę. Jesteś tylko ciężarem dla nich!
- Nie prawda. - zaprzeczyła stanowczo wiedźma. - Gdyby nie Maximilien, nigdy bym nie poznała mego ukochanego! Jest Inkwizytorem... Kiedyś, byśmy się pozabijali a dziś... Łączy nas miłość!
- O żaaal... - już po woli miałem tego dosyć. - No dobrze. Jak wolisz Max.
- Tak, wolę. Nie opuszczę mego ludu nigdy. Nie opuszczę tych, którzy na mnie polegają.... Tych, którzy wraz ze mną chcą budować świat, pełen harmonii pomiędzy nami wszystkimi!
Odwróciłem się na pięcie i opuściłem Bazylikę. Wzbiłem się w powietrze i z góry po raz ostatni spojrzałem na Watykan. Łzy popłynęły mi mimowolnie po policzkach... Przepraszam Max, że nie będzie mnie przy Tobie w chwili Twej śmierci...
Qwadi wkrótce się zbudzi. Kierunek Amazonka. Tam będę czekać na Bloom. Tuż przed wrotami świątyni...
Nie mogę jednak przeoczyć pewnej okazji! Ocierając oczy zlądowałem na jednym z placów. Rozejrzałem się i dostrzegłem to... LODZIARNIA!!!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|