Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat |
Autor |
Wiadomość |
Qwadi
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Pią 3:23, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Mroźna noc w norweskim lesie, przed chwilą dotarliśmy po drodze spotkaliśmy się z liczną grupą nadciągającą z Syrii, jesteśmy silni, po drodze palili i niszczyli wszelkie siedziby różokrzyża, nie wiele już ich zostało.
Na półwyspie mrozów dołączyliśmy do trzeciej grupy, zlokalizowali Lokie pierwszego z Wilkołaków i przekazali mu moje pismo. Po krótkim powitaniu poprowadzili mnie do pieczary w którym starszyzna Wilków już czekała mego przybycia.
- Witaj Lokie, mnóstwo czasu się nie widzieliśmy.
- Witaj bracie, możesz w to nie wierzyć ale tęskniłem...
- Ja również Lokie, Ja również
- Wszystko gotowe tak jak się umawialiśmy ostatnio.
- Czy on się spodziewa ?
- Nie, niczego się nie spodziewa.
- A więc zaczynajmy Lokie
Starsze wampiry z Syrii oraz najstarsze rodem wilki nakreśliły krąg przedzielony na dwie połowy w jednej jego części stanąłem ja w drugiej Lokie, modły roznosiły się po pieczarze, księżyc przysłoniły mroczne chmury. Lokie i Ja zaczęliśmy wykonywać te same ruchy jednak względem siebie jakby odzwierciedlone. W pewnym momencie ich ciała zaczęły się rozszczepiać obydwaj wydawali się w cierpieć okrutnie jednak nie przerywali, tańcząc ten drastyczny taniec prawie że rozczłonkowywali się wzajemnie, w pewnym momencie członki Lokie zaczęły uzupełniać rany Qwadiego i odwrotnie. Ciała Lokie i Qwadiego zaczęły się łączyć idealnie wpasowując się w siebie. Dla wszystkich zebranych stało się jasnym iż obydwa Twory były niegdyś jedną istotą która tylko z im znanej przyczyny się podzieliła.
-AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA !!!!
Krzyknął Qwadi, po czym podwójnym głosem powiedział
- Jam jest początkiem wszystkich was, nie było pierwszego przede mną. Jam jest początkiem wilków i jam jest początkiem spokrewnionych.
Połączenie nie zmieniło wyglądu Qwadiego jednak sprawiło iż jego moc nie miała sobie równych, był prawdziwie nieśmiertelny żaden śmiertelnik, wampir, wilk czy nawet bóg nie był w stanie go zabić, nikt więcej nie mógł osiągnąć tego stadium rozwoju.
- Krąg został zatoczony, nie można mnie powstrzymać, jednak walka którą stoczymy będzie ostatnią w której wezmę udział. Jeden z sojuszników będzie judaszem, starając się mnie pozbyć przyczyni się do upadku świata.
Powiedziałem głośno, po czym nakazałem rozpocząć rytuały generałów. Syryjczycy przyprowadzili starszych różokrzyża schwytanych żywcem podczas niszczenia pozostałych klasztorów, to ich potężną moc wpompowałem po chwili moim generałom sprawiając iż stawali się spokrewnionymi najstarszej krwi od samego początku.
Formowałem armię, jednocześnie nikomu nie zdradzając jej przeznaczenia, nikt nie wiedział jakie miałem plany, nikt nie wiedział że wygrywając z różokrzyżem planowałem przegrać z Maximilienem.
(Niecały tydzień później, Oblężenie Twierdzy Różokrzyża)
Oto i ona wspaniała, wyniosła Twierdza, wielka rada, setki spokrewnionych oraz tysiące wynaturzeń, Hahaha oraz aura strachu, to wielka rzadkość czuć strach wampirów. Jednak tak liczna armia składająca się z ludzi, spokrewnionych, wilkołaków nigdy nie stała u ich bram. Czuli nieuniknioną śmierć, już wiedzieli że z chwilą gdy pochowałem Tatynę obudzili we mnie wiele więcej niż stary gniew, nie przewidywali że nie będą wstanie go ukierunkować i że z całą furią zwróci się przeciwko nim samym.
Salwa z katapult Maximiliena otworzyła Twierdzę otworem, po murach już wspinały się wilkołaki, bramą ruszyli najpierw ludzie, za nimi najmłodsi spokrewnieni. Za nimi ruszyły zrzeszone oddziały Maximiliana oraz moje. Krzyki mordowanych wampirów oraz skowyt wynaturzeń słychać było na kilometr. Walka była przerażająca trup ścielił się gęsto, wyjąłem swój miecz i ruszyłem do boju zabijając jednego po drugim, umierali z trwogą na twarzach. Maximiliane również świetnie sobie radził jednak nie był tak zaprawionym w bojach wojem, jego bronią były intrygi nie miecz stąd bronił się bardziej swoimi poplecznikami niżeli sam stawał sam na sam z wrogiem.
Weszliśmy do sali ceremonialnej stanąłem na środku sali i usłyszałem śmiech.
- Hahaha mam Cię Qwadi !
Śmiał się Maximilien de Kvatch, trzymał w ręku kamień Sig rem umożliwiający spętać i wysłać w zaświaty wraz z Ciałem każdego im większa moc tego na którego się rzuca zaklęcie tym potężniejsze zaklęcie zyskiwało siły.
Patrzyłem spokojnie na Hrabiego, który mnie pchnął bez skrupułów w mroczną czeluść.
Biedny Maximilien nie zdawał sobie sprawy że taki właśnie był mój plan, potrzebowałem i Ciała i duszy bym mógł rzucić na kolana samego pana podziemi. Padł ofiarą samego siebie, w przyszłości odwiedzę go w Rzymie pod postacią pana Hadesu by dać mu złudzenie iż uwolnił się ode mnie całkowicie, teraz jednak mam inne sprawy na głowie Pan Hadesu oczekuje mego przyjścia, nie mogę tak znamienitemu tworowi kazać czekać aż w postaci jego zagłady pojawię się by wychłeptać jego moc.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Qwadi
Nowonarodzony
Dołączył: 03 Lut 2010
Posty: 115
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5
Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Pią 3:38, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
(Hades - Walka z Panem Podziemi)
Strażnicy pana nie stanowili wielkiego problemu ginęli jeden po drugim za pomocą mego miecza, gdy wpadłem w końcu do sali tronowej piekieł ujrzałem go pana tego całego bajzlu odzianego w swą cienistą zbroję dzierżył miecz Hazum Argnarg - według legend jeden z najpotężniejszych mieczy zdolny odebrać życie każdemu bez wyjątku.
Krzyknąłem:
- Jesteś gotów na spoczynek ? uwolnię Cię od ciężaru Twej korony !
Ruszyłem na potężnego boga, uderzałem raz po raz za każdym razem blokował moje ciosy i w ripoście on zadawał potężne pchnięcia które odbijałem, kopnięcie szturm, szarża i blok z jego strony, walka była niezwykle wyrównana.
Walka trwała już trzeci dzień bez wytchnienia, ciosy boga osłabły gdy ja byłem nadal w pełni sił, co więcej nawet stawałem się z każdym jego ciosem coraz silniejszy.
- Jak to, kim ... Czym jesteś Qwadi !!
- Twoją zagładą psie !
- Ta Aura ską skąd ona u Ciebie ! jest zakazana ! nawet bogom nie wolno !
- ........ (milcząc patrzyłem na niezwykły widok jakim jest przerażenie na boskiej twarzy)
- Tyyyyy jesteś Raa.........
Nie skończył, wyrwałem mu jego własną broń z rąk i wbiłem głęboko w serce, użyłem jego energii by dać sobie drugie istnienie a To zamordowałem za pomocą jedynej broni jaka mogła mnie zniszczyć tym samym nadając sobie całkowitą nieśmiertelność. Stałem się tym co Bogowie nazywali swym zmierzchem, stałem się proroctwem, STAŁEM SIĘ APOKALIPSĄ !!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Pią 10:19, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zmierzch. Nad Brytyjskim niebem zapadła blada ciemność. Pierwsze gwiazdy niebawem się zapalą. Wyszliśmy z rezydencji Keynów. Szybko znaleźliśmy się na terytorium Camelot Castle. Potężny zamek..Legendarna budowla należąca do Króla Artura. Pełna tajemnic i legend. To tutaj miały miejsce intrygi Morgany Le Fy. Obecnie nasza grupa składała się z Bloom, Karin, Adama i mnie.
- Gdzie u diabła podziewa się Dracke i reszta?- Zapytała Karin.
- Nie domyślasz się?- Spytała Bloom.- Kiwnęła mi głową na znak że mam mówić.
- Dracke, Martha i Sam poszli wcześniej. Sam musi się poświęcić. Spójrzcie nad zamek.
- Zaćmienie księżyca.- Powiedział Adam.- Oznacza to, że godzina mroku wybiła.
- Tak.- Powiedziałem.- Kiedy księżyc całkiem pogrąży sie w mroku otworzą się wrota do Piekielnej odchłani. Użyje specjalnego czaru, aby zablokować wyjście dla innych wampirów. Wy musicie zabić Marcusa. Podejrzewam, że Dracke i jego siostra mogą wrócić na stronę ojca.
- A więc. Marcus musi szybko zginąć.- Stwierdziła Karin.
- Dokładnie. Bloom. Uczynisz mi ten honor i wykończysz go w moim imieniu mieczem św. Jerzego?
- Ależ..Oczywiście Kaelu. Z przyjemnością.
Stanęliśmy na przeciwko wrót. Były otwarte. Weszliśmy do środka zamku. Stare kamienne mury powitały nas zimnym powietrzem.
- Znowu tu jesteśmy Kaelu. To to samo mroczne miejsce.
- Zwiastun pożogi...
Mknęliśmy przez chłodne korytarze. Na naszej drodze stanął chyba tuzin zakapturzonych wampirów. Takich samych , które zaatakowały mnie i Adama na dachu.
-Idźcie przyjaciele! Zajmę się nimi!
Kiwnąłem Adamowi na znak zgody. I nasze zgrabne Trio ruszyło dalej. Chwyciłem za pochodnie i pokazałem dziewczyną schody w dół.
- To tutaj. Schody prowadzą do grobowca Merlina.
- Tego maga?- Spytała Bloom.
- Tak. To on zgłębiał historię wampirów. Jednak zaprzestał tych działań kiedy pojawiła się Morgana Le Fy.
- Ta wiedźma sporo namieszała w życiu Artura.
- I to bardzo. Ponoć była kochanka jednego z rycerzy okrągłego stołu. Za swą zdradę Merlin zmienił go w demona... Ale to tylko plotki. Bardzo rozpowszechnione przez kreskówki...
- Żenujące...- Dodała Bloom.
- Być może.. Ale nigdy nic nie wiadomo. Etrigan ściga Morgane po dziś dzień. Demon stojacy po stronie dobra. Ciekawe nieprawdaż?
- No bardzo... Możemy iść?- Spytała Karin.
- Oczywiście.- Wyjąłem miecz.- Bloom! Dzierż honor.
- Dzięki!
Zeszliśmy do piwnicy. Tam Wampiry już szykowały się do obrzędu. Samantha leżała na grobowcu Merlina a jej krew spływała specjalnym korytarzem do misy. Ta krew była ofiara dla umarłych wampirów. Pomieszczenie rozświetlały pochodnie. Marcus był siwowłosym starszym wampirem z mocnym zarostem odziany w czerwoną szatę z długimi rękawami, w którym zmieściłaby się nie jedna ręka. Na szacie była widniał symbol pentagramu.
- Witajcie! Kaelu. Cieszę się, że jesteś.
- Zamknij się starcze!
- Nie pokonacie nas!- stwierdził Dracke.
- Ty też się zamknij.- Skwitowała Bloom.
- Kotku ja nie chce...Zmusili mnie.- Zarzekała się Martha.
- Ależ mi wymówka.- dodała Karin.
- Koniec gadania!- Otworzył się portal. Podskoczyłem bliżej. Na pierwszy ogień wyskoczyła Tatyna, zaraz za nią Olivia.- Poteżna tarczo mroku! Przenajświetrza ciemności nie pozwól moim worogom wyjść na wolnośc! Death Shield! - Uniosłem ręce w stronę portalu. Tarcza otoczyła wrota nie pozwalając wyjśc innym wampirom. Ja również byłem bezpieczny, bo tarcza otaczała i mnie.
Bloom i Karin przystąpiły do walki. Zauważyłem, ze Martha jednak przyjęła naszą strone. Czyżby żeczywiście mnie kochała? Zaćmienie dobiegło końca. Marcus już nie żył. Zapewne Bloom udało się przebić jego serce mieczem Jerzego. Wrota się zamknęły. Tatyna dumnie spoglądała na nasza drużynę. Była piękna odziana w biała długą szatę. Brązowe długie włosy i miodowe oczy. Nie wiem czy wcześniej tez tak wyglądała. Piekielna odchłan zmienia wampiry. Olivia wyglądała tak samo. Była tam krótko. Dracke był przybity do sciany. Trzymała go Karin. Podszedłem do niego razem z Bloom. oboje chwyciliśmy za rękojeść miecza i wbiliśmy go w jego serce.
- Za Kate!- Krzyknąłem
- Za moją rodzinę!- Krzyknęła Bloom.
Ciało Dracke'a rozpadło się w nicość. Podobnie jak i Marcus. Adam przyszedł do nas lekko ranny, ale nic mu nie było. Dziewczyny tez były trochę poobijane. Byliśmy już razem z Olivią. Tatyna podeszła do mnie.
- Avatar smoka.- Powiedziała.
- Słucham?- zapytałem zdziwiony.
- Jesteś chłopcze Avatarem smoka. Wyczuwam w Tobie także moc wampira. Jesteś intrygujący.
Przyklęknąłem i powiedziałem.
- O przedwieczna... Dziekuję ci za łaskę jaką było poznanie Cię. Ta tutaj.- Wskazałem na Bloom.- Jest córą Twej siostry.
- Witaj Ciociu...- Powiedziała Bloom nieśmiale i również przyklękła.
- Powstańcie dzieci.- Powiedziała Tatyna.
- Pani.- zacząłem mówić. Walczymy z groźnym Maximilienem de Kvatch'em. Twój mąż może się bardzo przydać w walce z nim.
- Mój kochany Qwadi? Gdzie on jest?
- Tego staramy się dociec. Jesteś Pani jedyną, która może pomóc go odnaleśc. Mamy Skrole, które tylko Ty potrafisz odczytać.
- Z przyjemnością wam pomogę dzieci. Bloom córko moja..- Podeszła i uściskała ją.- Qwadi jest potężny. Przekonam go.
- Bloom. Przyjaciele.- zwróciłem się do wszystkich. Przebudzenie Qwadiego to nie moje zadanie. Bloom ty jesteś jego rodziną. Ja wyruszam w podróż do mojego znajomego. Chcę się przygotować do walki z naszym wrogiem. Qwadi nie bez powodu zapadł w sen. Myślę jednak że Tatyna przekona go do przyłączenia się do nas.- Podszedłem do niej i jeszcze raz padłem na kolana. Wysunęła swa dłoń, którą pozwoliła mi ucałwoać.- Pani.. Wiedz, że ja Kael wampir i Avatar smoka na Ziemi. Jestem gotów walczyć u Twego boku i u boku Twego męża. Jesli będę potrzebny wezwijcie mnie a przybędę.- Powstałem.- Bloom. Byłaś i będziesz mi przyjaciółka. Tutaj zaczyna się Twoja misja. Twoja rodzina cię potrzebuje. Pozdrawiam cię i powodzenia. Do zobaczenia przyjaciele. - Mówiąc to poszedłem w swoją stronę. Zdając sobie sprawę, że to dopiero początek i że jeszce sie spotkamy. Pora zająć sie swoimi sprawami.
W oddali usłsyzałem jak Tatyna powiedziała, ze Qwadi ucieszy się, że będzie miał do dyspozycji tak silnych wojoników jak Bloom i ja.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 12:45, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Stojąc u boku Bloom zaczęłam odczuwać lekką zazdrość, można powiedzieć że dlatego ponieważ ona już nie jest samotna. To najbardziej łączyło mnie z nią, a teraz dzieli. Żałuje że byłam samotnikiem, nigdy nie spróbowałam dzielić tego trudu z drugą osobą a moje korzenie to tajemnica o której pragnę zapomnieć. Niestety wciąż na próżno kiedy to już zapadam w sen koszmar wkrada się do mojego umysłu. Koszmarem nazywam swoje życie po przemianie, a ściślej to jak do tego doszło.
Rok 1832 to data moich narodzin jako śmiertelniczki, przez lata twarze bliskich już dawno straciły ostrość. Pochodziłam z biednej szlachty, aby zarobić wykorzystywałam odziedziczony talent po dziadku mianowicie malowałam co tylko serce podpowiadało. Stały się ozdobą moich bogatych krewnych a ja zostałam zabrana i odizolowana od prawdziwej rodziny, aby kontynuować swoją twórczość w dworku dalekiego wujostwa. W 1847 r. doszła do mnie wieść o śmierci ojca, której przyczyną była cholera, na pogrzebie mnie nie było. Matka zmarła z samotności i żalu który zatruł również moje serce, próbowałam się zabić niezliczoną ilość razy jednakże brakowało mi odwagi... Obrazy stały się moim ratunkiem i odbiciem bólu. Stałam się zgorzkniała, zamknięta w sobie... Trzy lata starałam się o tym zapomnieć na próżno... Postanowiłam... Tak to ten dzień oddam się w ramiona śmierci... Pogoda była melancholijna, przez co dawała mi więcej odwagi. Poszłam w stronę lasu gdzie bawiłam się często jako dziecko z mamą, położyłam się na wilgotnym mchu zanuciłam melodie, którą śpiewała mi niania, wyjęłam sztylet... Delikatnie przejechałam po palcu, aby przekonać się czy jest dobrze naostrzony, maleńka stróżka krwi powoli spłynęła z kciuka. Upewniając się tym aktem następnie przejechałam po nadgarstkach... Krew sączyła się szybciej i obficiej, potem kolej przyszedł na drugą rękę po czym zrobiło mi się słabo i zaczęłam odpływać... Wtem ujrzałam ciemną postać, dostrzegałam delikatne męskie rysy twarzy budziły we mnie spokój... Poczułam dotyk jego ust na moim czole, oddech na twarzy i dłonie zimne w moich włosach... Sunął ręką po moim ramieniu a następnie chwycił za krwawiący nadgarstek, jego usta chłodem koiły ból, następnie delikatnie wgryzł mi się w niego. Ssał moją krew coraz łapczywiej, czułam że to koniec, aż nagle go puścił i coś szeptał jakby tego nie chciał. Przytulił mnie do siebie, przyłożył swoją rękę do moich ust, zaczęłam ją pić... Zemdlałam. Zostawił mnie. Byłam sama, inna.
Bloom nigdy nie była samotniczką co kiedyś spowodowało że z przyzwyczajenia nie zaniosłam jej osoby i ją zostawiłam, być może bałam się że ona zrobi to pierwsza. Podziwiam jej przyjaciół wywarli na mnie wrażenie. Kael to silny charakter i szlachetny wampir, wydaje mi się że nie raz jeszcze go spotkam można powiedzieć że jego uległość do płci przeciwnej zaczyna mnie fascynować. Kiedy teraz rozmyślam o tym wszystkim w zamku trochę zaczynam się martwić o Bloom a raczej jej delikatne uczucia... Może i Dracke był sprawcą śmierci jej rodziny jednakże wyczuwam smutek w jej sercu.
- Rozumiem Bloom że teraz to ostateczny ruch i że się nie wahasz co do przebudzenia? - uśmiechnęła się do siebie i rzuciła przez ramię.
- Jestem szalona i rzadko się waham! - po czym ruszyłyśmy w drogę.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 13:16, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
W mojej głowie kłębiły się myśli ,, Ja mam ciocię i wujka stworzymy dom '' ,, nasi wrogowie przepadną '' . Spojrzałam się na Karin miałam wrażenie że ona czyta mi w myślach lecz to było nie możliwe.
- o czym tak myślisz droga Bloom - spytała się Tatyna
- w sumie o niczym Tatyno - rzekłam
- aha nie zaprzątaj sobie nie potrzebnymi rzeczami głowy droga córko
Mam nadzieję że Kael dołączy do nas szybko ,, Nie martw się o niego poradzi sobie i dołączy jak najszybciej do nas '' to był głos Tatyny jak ona może czytać w myślach to było coś nadzwyczajnego.
- Tatyno wiesz może gdzie znajduję się grobowiec mego wujka - spytałam
- ohhh droga Bloom mówi mi ciociu przecież jesteśmy rodziną , a co do grobowca to Ty sama powinnaś wiedzieć gdzie się znajduję sama odpowiedz sobie na to pytanie byłaś przy tym jak spoczął nie wyczuwasz że twój wuj wielki Qwadi wzywa cię abyś go przebudziła wytęż swój mózg , magię oraz wampiryzm a na pewno go wyczujesz już raz zostaliśmy rozdzieleni i nie dopuszczę abyśmy znowu byli
- tak ciociu masz rację nie dopuścimy do tego jestem mu winna posłuszeństwo moja dusza i ciało należą do niego do mego wujka stanę u jego boku nasi wrogowie znikną z tej ziemi - rzekłam
Kierowałyśmy się na południowy-wschód tak moje martwe serce mi podpowiadało czułam jego bliskość tak jakby to mój wuj mną kierował byłyśmy coraz bliżej w ten usłyszałam głos Karin ...
- może odpoczniemy troszkę to że ty Tatyno i ty Olivio nie potrzebujecie odpoczynku to nie znaczy że my tez nie potrzebujecie nie widzicie że Bloom ledwo idzie - krzyknęła na nie Karin byłam jej za to wdzięczna
- dziękuję Karin jak tylko odpocznę i się pożywię możemy ruszać dalej ciociu , Olivio wybaczcie mi
- ależ nie ma czego - spokojnym głosem powiedziała Tatyna i tak udałam się na odpoczynek...
Post został pochwalony 0 razy
Ostatnio zmieniony przez Bloom dnia Pią 19:12, 19 Lut 2010, w całości zmieniany 2 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Pią 16:23, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Ciemna noc. Ach... Japonia nocą. Pamiętam kiedy byłem tu ostatni raz. Razem z Adamem mieliśmy wytępić grupę wampirów panoszących się po tych ziemiach. Szedłem przez gęsty las. Drzewa niemal przesłaniały niebo. Wziąłem łyk czystego powietrza.
- Cudownie...- westchnąłem zachwycony. - Znaszli ten kraj. Hehe... Piękne chwile tu spędziłem.
Zbliżałem się do końca ścieżki, która była końcem lasu a początkiem pięknego trawiastego terenu. Tuż vis a vis mnie stał dom. Duży, piętrowy z czerwonej cegły. W mgnieniu oka znalazłem się przy drzwiach. Zapukałem.
- Wejdź Kael-San.- Zabrzmiał kobiecy głos.
Wszedłem. Przede mną stała niska brunetka o skośnych seledynowych oczach. Jej włosy były spięte w kok. Była ubrana w ciemne dżinsy i bezowy sweterek. Na nadgarstkach miała duże miedziane bransolety.
- Wiedziałam, że przyjdziesz Kael-San. Dlatego zmieniłam je na miedziane.- Powiedziała pokazując "koła" na rękach.
- Witaj Kumiko. Cieszę się, że cię widzę.
- Zapraszam. Wejdź proszę.
Zdjąłem buty i weszliśmy do pokoju. Stał tam telewizor, stolik i kilka niskich szaf. Ściany były białe. Spojrzałem na zdjęcie starca. Był to człowiek lekko łysawy z wąsikiem i i hiszpańska bródką. Miał niebieskie oczy. Twarz jego była pogodna i uśmiechnięta. Rozglądając się po pokoju zaniepokoiłem się.
- Gdzie jest Samuro-San?
Kumiko pobladła, jej twarz zalała się smutkiem.
- Ach Kael-San. Dwa miesiące po twoim wyjeździe zaczęła nas nachodzić grupa dziwnych istot. Dziadek postanowił, że da im nauczkę. Wyzwał ich lidera na pojedynek. Niestety poległ.
-Co...?- Zmroziło mnie.- Ta wiadomość zupełnie zbiła mnie z pantałyku.- Zaraz... Samuro nie żyje? Kto to zrobił? Co to za istoty?
- Dziadek przeglądał ta książkę zanim wyszedł na pojedynek. Powiedział mi, żebym przekazała ci ją w razie jego porażki.
Sięgnąłem po tą książkę i otworzyłem na stronie, która była zaznaczona. Trwoga objęła moje serce.
- Mój Boże!
Krwawe smoki. Istoty zrodzone z piekielnego ognia. Żyjące na terenie obecnej Japonii. Ich siła to mieszanina czarnej magii i sił boskich. Budzą się do życia raz na pieć tysięcy lat. Legenda głosi, że kiedy ostatnia grupa Krwawych lewitanów powstanie. Przeciwko nim wystąpi wybraniec, który będzie połączeniem smoka i istoty cienia.
Zamknąłem książkę.
- Kumiko oni jeszcze cię nachodzą?
- Tak Kael-San.
- Wiesz kiedy przyjdą?
- Za dwa dni Kael-San.
Stanąłem przy niej i objąłem ją.
- Nie obawiaj się Kumiko. Nie stanie ci się krzywda.
- Kael-San. Tęskniłam za tobą.
- Kumiko jesteś dla mnie jak siostra. Ja też za tobą tęskniłem.
Ułożyłem dziewczynę do snu. Ona i jej ojciec byli ludźmi. Samuro-San. Uczył mnie walczyć. Teraz jednak nie było go. Został zabity. Kolejna zemsta za śmierc bliskiej osoby... Czy to jedyny cel mej egzystencji? Poszedłem na górę i oddałem się medytacji. Musiałem pokonać Krwawe smoki.
- Muszę je Zabić!
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 19:53, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nie wiedziałam która jest godzina mogłam się domyślać ze późna może 2 a może 3 nie wiem , a kogo to dokładnie obchodzi nie mogłam spać koszmary mnie męczyły spojrzałam się na dziewczyny spały jak niemowlęta ,, no cóż chociaż one śpią '' - wymamrotałam.
- powiedz mi moja córko jak to się stało że zostałaś wampirem - nagle do moich uszu dotarły słowa Tatyny
- ciociu ty nie śpisz - zdziwiłam się
- nie kochanie
- dobrze opowiem ci - Tatyna usiadła wygodnie a ja oparłam się o ścianę i zaczęłam opowiadać
Był rok 1814 to data moich narodzin rodzice opowiadali mi że byłam słodkim dzieckiem lecz kapryśnym po 3 latach od mojego narodzenia przyszedł na świat śliczny chłopczyk na imię miał Sai był moim bratem , zawsze i wszędzie chodziliśmy razem kiedy miałam 10 lat a mój brat 7 zaczęliśmy chodzić na nauki sztuki walki i tak zaczęła się moja przygoda z niebezpieczeństwami razem z bratem oczywiście . Sai był strasznie przystojny miał bladą skórę piwne oczy i kruczo czarne włosy. Któregoś dni wracaliśmy do domu i doznaliśmy szoku było pełno krwi ani żywej duszy w pomieszczeniach , krzyczeliśmy z Saiem ale nikt się nie odzywał , nagle usłyszeliśmy jak ktoś się zbliża . To był Drack to on wymordował całą moją rodzinę a mnie zmienił wampira.
- i tak oto jestem ciociu - rzekłam smutnym głosem
- a co z twoim bratem Bloom czy on ...
- nie wiem kiedy się ocknęłam byłam w innym miejscu a nade mną pochylała się jakaś postać która odeszła nie mówiąc mi nic więc jak widzisz sama musiałam dojść do wszystkiego , sama się wszystkiego nauczyłam
- więc może być taka ewentualność że twój brat żyje jako wampir
- może lecz tego nie wiem jedyną osobą jaka może coś wiedzieć na ten tema był Drack , ale on nie żyje
- a co z Martha powinna wiedzieć co dzieje się z twoim bratem droga Bloom
- o ile żyje ciociu
- na pewno żyje miej wiarę , a teraz odpocznij kochanie
Ułożyłam się na kolanach Tatyny i zasnęłam.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
KaelX
Administrator
Dołączył: 28 Sty 2010
Posty: 676
Przeczytał: 0 tematów
Pomógł: 1 raz Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Bydgoszcz Płeć: Chłopak
|
Wysłany: Pią 20:56, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Otworzyłem oczy. Siedziałem po turecku na gołej podłodze. Ktoś zapukał do drzwi.
- To ja Kael-San. Mogę wejść?
- Tak Kumiko. Drzwi są otwarte.
Drzwi otworzyły się. Światło bijące z przedpokoju nieco mnie oślepiło. Kilka sekund później mój wzrok wrócił do normy. Kumiko podeszła do mnie z kubkiem czegoś gorącego. To była krew. Dziewczyna miała różową bluzkę z kotkiem i czarne dresowe spodnie.
- Pomyślałam, ze jesteś spragniony Kael-San. To krew, którą gromadził dziadek. Jest z dzikich zwierząt. Mam jej dużo. Specjalnie dla ciebie.
-Dziękuję ci Kumiko.- odpowiedziałem z uśmiechem i chwyciłem kubek. Piłem łapczywie. rzeczywiście byłem spragniony.- Która godzina?
- Jest 19.00. Niebo jest zachmurzone. Chyba idzie na deszcz.
- Doskonale.
Opuściłem z Kumiko mój pokój i siedliśmy w kuchni. Wypiłem jeszcze jeden kubek ciepłej krwi.
- Możesz mi opisać tych, którzy was nachodzą?- Spytałem.
- Ekchm... Jest ich trzech. To znaczy przychodzi ich tylko trzech. Jeden blondyn, drugi brunet, trzeci chyba kasztanowe włosy. Wszyscy ubrani w czarna skórę z emblematem płonącego smoka. Mają twarze... Dość dziwne. Jakby...
- Smocze?- Zasugerowałem.
- Tak. Mają jakby łuski chociaż to skóra.
- Hmm.. Ciekawe.
-Ach! Przypomniało mi się coś. Dziadek kazał mi to dać. Nie wiedziałam po co kazał mi to uszyć. Teraz jednak wiem.
- Co się stało? Co uszyć?
- Choć Kael-San.
Weszliśmy do pokoju. Kumiko wyjęła czarno-czerwony strój samuraja. Z emblematem złotego smoka. Samuro wiedział.. Dlatego szkolił mnie z taką wytrwałością.
- Proszę Kael-San.- Powiedziała Kumiko.
Wszedłem do toalety i ubrałem strój. Kumiko dała mi też dodatkowe naramienniki ochraniające wykonane z tego samego tworzywa co samurajskie miecz.
- Są zarówno ofensywne jak i defensywne.
Uśmiechnąłem sie do Kumiko. Przyodziałem buty.Przepiałem się pasem z kołkami i zarzuciłem tez na siebie miecz. Emblemat smoka miałem zarówno na pierwsi jak i z tyłu. Stanąłem przy lustrze. Co za odmiana. Niezwykłe. Nagle na ramieniu poczułem dziwne ciepło. Chciałem zobaczyć dlaczego. Kiedy zobaczyłem na moim ramieniu znamię przedstawiające smoka w trójkącie zdumiałem.
-Niezwykłe...
- To chyba znak tego iż dojrzałeś do bycia Avatarem smoka na Ziemi Kael-San.
Nagle coś poczułem. Zakłócenia w powietrzu.
- Ciiii....Coś słyszę.- Powiedziałem szeptem.- Schowaj się Kumiko.
-Dobrze...
Wyszedłem przed dom. Rozejrzałem się uważnie. Dziwne nikogo nie było. Jednak nie mogłem pozbyć sie uczucia ze ktoś tu jest. Zamknałem oczy. Dwie postaci.. Jedna jakby dziwnie znajoma... Ten zapach. Druga zaś kompletnie obca.
- No popatrz, popatrz Shin. Kogo my tu mamy.- Odezwał się głos z dachu.
- Tak Sai widzę. Wampir samuraj? Niespotykane. Kogo chcesz zabić?
Osoba na dachu zeskoczyła i zaatakowała mnie próbując kopnać z zeskoku. Usunąłem się i chwyciłem drugiego za gardło. Był blondynem niebieskookim Japończykiem. Ścisnąłem go mocniej za gardło. Był ubrany w dżinsy białe adasie i zielona koszulę. Drugi był chłopakiem o kruczoczarnych włosach. Rysy nie japońskie. Jakby znane. i Jego zapach. Czy ja go znam...?
- Puść...Mnie...- Zaczął ten, który zwał się Shin.
Blondas próbował mnie kopnąć. Chwyciłem go jednak za nogę i rzuciłem na kumpla. Ten drugi imieniem Sai był ubrany podobnie. Różnili się tylko kolorem koszul.
- Ooo czerń. Jak ja to lubie!
Obaj powstali. Przyjęli pozycję do walki. Chyba znali się na rzeczy.
- Nie zabijesz tu nikogo.- Powiedział Sai. Cały czas zastanawiałem się skąd znam ten zapach.
- A kogo miałbym zabić? Was?
- Nie drwi ze mnie ważniaku.- Denerwował sie Sai
- Wyczuwam chłopcze, ze wampirem jesteś dłużej niż ja. Jednak przemiana dokonała sie chyba zbyt wcześnie. Młodzieńcza głupota okresu dojrzewania ci nie przeszła.
- Nie wpieniaj mnie stary...
- W takim razie pokaż co umiesz!
Sai ruszył na mnie. Zderzylismy się pięściami. Starałem sie jak naszybciej blokowac jego ruchy. Zniknął i pojawił się za mną wykonałem salto i i schwyciem go tak ze nie mógł sie ruszyć. Jedną ręke zakleszczyłem przy szyi a druga zblokowałem zwisające ręce. Shin chciał ruszyć przyjacielowi z pomocą.
- Nie radzę!.- Nagle w mojej dłoni pojawił się drewniany kołek.
- Mate!- Krzyknął Sai do przyjaciela.
Shin stanął jak wryty. Ja rozpoznałem zapach, który wydał mi się znajomy. Puściłem młodzika i spytałem.
- Skąd znasz Bloom?
- To moja siostra.- Odparł.- To ona żyje?- Spytał po chwili zdziwiony.
- Siostra?- Ja również doznałem szoku.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 21:51, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Bloom wstawaj musimy ruszać - złowieszczy kopniak Karin mnie obudził
- przecież nie śpię i nie kop mnie bo ci oddam - krzyknęłam
- spokojnie moje dziecko Karin musiała to zrobić nie mogłyśmy cię dobudzić czy coś ci się śniło moja córko - spytała się Tatyna
- nie ciociu nic a nic możemy ruszać
I tak ruszyłyśmy w dalszą podróż byłam w kropce nie wiedziałam gdzie iść coś mnie powstrzymywało może i mój brat jak żyje będzie potrzebny aby przebudzić mego wuja.
- Bloom wyczuwam że coś cię gryzie - spytała się Olivia
- nie nic Olivio wszystko w porządku - rzekłam
- słuchaj Bloom jeśli chodzi o twego brata
- Karin z kąt o tym wiesz
- no bo widzisz ja nie spała i wszystko słyszałam - rzekła wampirzyca
- co !!!! jak mogłaś
- Bloom ja tylko ...
- nic nie mów to nie twój interes - krzyknęłam na Karin
I tak nasza drużny po woli się rozpadała i jeszcze ta kłótnia z Karin ,, muszę ją przeprosić ''
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 22:10, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
I tak nasza drużny po woli się rozpadała i jeszcze ta kłótnia z Bloom. No cóż, żigollo Kael poszedł szukać przeznaczenia... x D nie ma co...
- A ty o czym znowu dumasz żmijo... - rzekła obrażalska Bloom.
- O niczym no a o czym... W sumie to stwierdzam że nam się skład sypie i pomysły kończą... -.-
- No ja o tym też pomyślałam... Bo faktem jest to że mój cały wuj gdzieś spoczywa a dokładnie nie wiem gdzie... Tatyna też do końca nie wyczuwa tego miejsca...
- Nie martw się pomyśl o tym jak fajnie nam jest tu marnować czas - wyśmiałam to...
- Musimy dać z siebie wszystko a nie kombinować i strzelać w ciemno w stylu ta a może tu...? hmmm... no jednak nie...- czułam że zaczyna tracić cierpliwość.
- Robię się głodna... - z mojego brzuszka wydobył się bardzo dziwny odgłos...
- Słyszę.... - wyglądała jakby odczuwała to samo...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 22:21, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
- Bloom , Karin Ja i Olivia musimy coś sprawdzić kierujcie się do Japonii tam będziemy - rzekła Tatyna
- dobrze ciociu - i tak Tatyna i Olivia pozostawiły mnie z wredną jędzą którą kochałam jak siostrę
- no pięknie i co teraz zrobimy same - krzyknęła Kaeri
- nic pożywimy się i ruszamy słyszałaś co powiedziały Japonia i tak w sprawie Qwadie nic nie zdziałamy więc taki mały urlopik co ty na to - rzekłam do Karin
- urlop powiadasz ?! ;>
- tak i to całkiem ciekawy gdzie będziemy pewno walczyć z potworami ha ha ha ha ....
Pożywiłyśmy się i wyruszyłyśmy w drogę czekała nas długa podróż.
- a co jeśli ten cały Max czy jak mu tam nas zaatakuje ?? - spytała się Karin
- nie wiem będziemy walczyć aż do śmierci
- też tak myślałam nigdy nie myślisz o innych tylko o sobie Bloom
- i co z tego i tak wszyscy zginiemy jak nie przebudzimy tego cholernego wujaszka ;/
- oj lepiej tak nie mów Bloom
- mam to juz gdzieś teraz jedynie chce odnaleść brata , który prawdopodobnie żyje ...
I znowu kłótnia ,, ahhh jak ja je lubię ''.
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 22:54, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Nasz urlop zaczął się bardzo efektownie mianowicie Bloom i ja poszłyśmy do pewnego klubu by zaczerpnąć powietrza. Bloom jak zwykle udała się na parkiet z którego długo nie wróci, a ja w tym czasie upajałam się spokojem puki jej nie ma.
- Może postawić ci drinka ? - to niesamowite jak ludzie potrafią być mało ostrożni...
- Nie i lepiej spadaj.
- Jak sobie chcesz... - mężczyzna przeklną coś pod nosem i znikł w tłumie.
Pomyślałam ilu jeszcze śmiertelnych będę musiał spławić to przestałam czuć, że to urlop. Bloom się świetnie bawi. Zaczęłam z nudów liczyć ilu w tym klubie jest wampirów skończyłam na dwudziestu... Teraz już się nie boją przebywać tak nachalnie wśród ludzi jak kiedyś...
- Widzę że się świetnie bawisz Karin. - wiedziała że się nudzę bo takie miejsca mnie nie cieszą, ale ją tak.
- Znasz mnie na wylot dużo tu naszych braci, aż dziwne jak bardzo są w stanie zbliżyć się do ludzi i kusić ich przy takiej publiczności... - rozejrzała się badawczo po sali.
- Masz racje jest ich w sumie nieco ponad dwudziestu. Mam pytanie może to nieodpowiedni moment ale... czy czasem pomyślałaś przez moment o tym który cie zmienił...?
- Ciężkie pytanie... - humor pogorszył mi się na samą myśl o nim...
- No ale chyba możesz mi powiedzieć...? - spojrzała na mnie tak jakby naprawdę chciała to usłyszeć jakby to miał być dowód że jej ufam.
- Myślę o nim codziennie za nim zasnę i kiedy śpię przeraża mnie on... Wiem że niedługo go spotkam...
- Pewnie go czujesz... - spojrzała na mnie i uśmiechnęła się.- ale trzeba żyć dalej ja idą balować. - po czym uciekła znowu na parkiet i porwała do tańca jakiegoś bruneta mógł mieć ledwie osiemnaście lat, grzywka opadała mu na jedno oko. Po chwili zauważyłam jak razem wychodzą... Ciekawe czy go zje czy przemieni... hmmm...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 23:12, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Zostawiłam Karin w klubie a sama poszłam tym chłopakiem.
- gdzie idziemy - spytał
- zobaczysz a tak przy okazji jestem Bloom a ty ?? - spytałam
- Alex
- miło mi Alex właśnie przeżyjesz coś wspaniałego
Doszliśmy do hotelu nieopodal kluby , jak przystało na dżentelmena Alex zapłacił dostaliśmy pokój dla zakochany par.Weszliśmy do środka nie czekając rzuciłam Alex na łóżko przez parę minut dominowała co się okazało to Alex lubił dominować , zaczął całować mnie namiętnie powoli rozbierać a ja jego całowaliśmy się coraz szybciej z dzikim pożądaniem nasze ciała stawały się bliskie poznawaliśmy centymetr po centymetrze swe ciała , było bosko nie mogłam uwierzyć w to czy wampiry mogą mieć orgazm jeśli tak to ja miałam chyba z 3 . Padliśmy na łóżko Alex zasnął jak dziecko a ja co ja miałam z nim zrobić ,, o nie robię się głodna muszę jak najszybciej z tąt wyjść '' . Wyszłam wróciłam do klubu.
- i jak było - spytała się Karin
- wspaniale , lecz jestem głodna muszę się pożywić
- nie zabiłaś go - spojrzała się na mnie ze zdziwieniem Karin
- nie i nie ma m zamiaru - wyszłyśmy
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Karin
Człowiek
Dołączył: 15 Lut 2010
Posty: 59
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: BdG Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Pią 23:36, 19 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Coraz bardziej Bloom poddaje się swojej spontaniczności, ale zdziwiłam się że nie pozbawiła chłopca życia czy nie zamieniła go w kochanka. Jest ostrożna albo to była tylko przygoda... za dużo myśle...
- Jestem zmęczona chce do domu... - spojrzałam na Bloom i zapłaciłam barmanowi za 15 drinków... z nudów piłam...
- Ja także. - uśmiechnęła się po czym ruszyłyśmy w stronę wyjścia.
Boję się spotkania z nim... nie wiem czego się spodziewać... lepiej gdyby zostawił mnie w spokoju... Moje koszmary przybierają przejrzystości z czasem w dodatku widzę momenty z jego życia codziennego. Choćby mycie twarzy o poranku lecz ona nadal jest zamazana, nawet to jak wybiera ofiary czy czyta książkę... Nie kojarzę miejsc w których bywa. Czasem nuci moją melodie...
- Krwi ? - spytała.
- Co...? - wyrwała mnie z rozmyślań. - a tak będę wdzięczna... - postawiła kubek na stole. - co z tym chłopakiem z klubu ?
- Nie wiem... - uśmiechnęła się i poszła prosto do swojego pokoju. - Dobranoc - powiedziała, po czym zamknęła drzwi.
- Dzięki.
Jutro ciężki dzień a dziś się pewnie nie wyśpię...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
Bloom
Wampir - dekada
Dołączył: 13 Lut 2010
Posty: 308
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/5 Skąd: Z nocy ciemnej , gdzie światło nie dochodzi ( Bydgoszcz ) Płeć: Dziewczyna
|
Wysłany: Sob 20:06, 20 Lut 2010 Temat postu: |
|
|
Koszmary ciągle te same koszmary nie mogłam spać po cichutku otworzyłam drzwi tak aby nie obudzić Karin , skierowałam się prosto do kuchni rozejrzałam się ,, może coś przekąszę w sumie zgłodniałam '' . Otworzyłam lodówkę wyciągnęłam pierwszy lepszy woreczek z krwią. Fuj co to jest - krzyknęłam. Mój wrzask obudził Karin.
- coś się stało - do kuchni wbiegła Karin
- tak stało co ta za paskudztwo - spojrzałam się krzywo na nią wiedziałam że to ona przyniosła to coś
- to jest...
- co to jest mów mi tu Kar
- to jest krew wilkołaka miałam ją gdzieś schować nie była przeznaczona dla ciebie tak mi przykro Bloom - rzekła wampirzyca
- chyba nic mi się nie stanie przynajmniej mam taką nadzieję - rzekłam i poszłam do swego pokoju...
Post został pochwalony 0 razy
|
|
Powrót do góry |
|
|
|
|
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach
|
fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1
|
|